Rankiem następnego dnia w świetnych humorach wyruszamy do Książańskiego Parku Krajobrazowego. Nasze zwiedzanie zaczynamy od zamku Książ, znajdującego się w granicach miasta Wałbrzycha, największego zamku Dolnego Śląska i trzeciego co do wielkości w Polsce. Początki tej warowni sięgają roku 1288, kiedy to świdnicko–jaworski Bolko I Surowy rozpoczął jej budowę w miejsce wcześniejszego grodu. Później zamek przechodził w ręce czeskie i węgierskie, by ostatecznie powrócić we władanie polskie. Największy wpływ na wygląd budowli miała rodzina Hochbergów, która zarządzała zamkiem ponad 400 lat. Ponad dwie godziny zwiedzamy pełne przepychu komnaty, schodzimy do podziemnych tuneli wydrążonych w ramach kompleksu Riese, by potem napawać się widokiem okalających zamek tarasowych ogrodów.
Po krótkim odpoczynku wyruszamy na szlak przyrodniczo–edukacyjny „Ścieżka Hochbergów”. Biegnie ona wąwozem rzeki Pełcznicy. Ścieżka spina ze sobą dwa sąsiadujące miasta Wałbrzych i Świebodzice. Wędrujemy wzdłuż ścian wąwozu Pełcznicy, wznoszących się niespełna 100 metrów wysokości i tworzące kilkudziesięciometrowe przepaści. W tak pięknym krajobrazie docieramy do zamku „Stary Książ„ zbudowanego w końcu XVIII w. jako romantyczne ruiny. W czasach jego świetności była tu restauracja, pokoje gościnne, muzeum militariów. Często organizowano tam turnieje rycerskie. W 1945 roku spłonął. Od tej pory są to trwałe ruiny. Na zamku umiejscowiony jest punkt widokowy z którego podziwiać można Zamek Książ.
Po rezerwacie wędrujemy jeszcze długo, aż docieramy do kolejnej atrakcji — Palmiarni wybudowanej na początku XX wieku jako prezent Jana Henryka XV von Hochberga dla swojej małżonki Księżnej Daisy. Na powierzchni 1900 metrów kwadratowych oprócz palmiarni wzniesiono także cieplarnię, ogrody w stylu japońskim, ogród owocowo–warzywny, obszar pod uprawę krzewów oraz rosarium. Obecnie wałbrzyska palmiarnia dysponuje ok. 80 gatunkami roślin z całego świata.
Krótki odpoczynek i znów wyruszamy w drogę. Tym razem celem jest Jeziorko Daisy zwane też Zielonym Jeziorkiem. Nazwa Zielone Jeziorko pochodzi od pięknej barwy wody, natomiast Daisy od imienia księżnej Marii Teresy Oliwii Hochberg von Pless (nazywanej właśnie Daisy), która szczególnie upodobała sobie to malownicze miejsce. Dzięki Księżnej, jeden z wapienników leżących nad jeziorkiem przerobiono na zameczek myśliwski. Oba wapienniki oraz mury pozostałe po budynkach wpisane są do rejestru zabytków.
Na dzisiaj koniec włóczęgi.
Piątek. Dzień trzeci naszego pobytu w Sudetach. Rozpoczynamy go przy Schronisku Andrzejówka, aby z Przełęczy Trzech Dolin wyruszyć na najwyższy szczyt Gór Suchych i całych Gór Kamiennych — Waligórę. Szlak który nas prowadzi jest krótki, ale bardzo stromy, więc cel osiągamy z mocną zadyszką. Potem już wędrujemy swobodnie napawając się pięknymi, wiosennymi kolorami gór. Po drodze jeszcze natrafiamy na ruiny zamku Radosno z charakterystyczną dla terenu czerwoną zaprawą. Już w drodze powrotnej z okien autokaru oglądamy czynny kamieniołom w którym wydobywa się melafir.
Docieramy do Świdnicy. Będąc w tym mieście nie sposób nie zwiedzić Kościoła Pokoju p.w. Trójcy Świętej, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Wybudowany na mocy porozumień traktatu Westfalskiego, zawartego w 1648 r. i kończącego wojnę trzydziestoletnią kościół miał być gestem tolerancji dla ewangelików. Zezwolenie Ferdynanda zawierało pewne warunki, świątynie (tylko trzy) musiały być wzniesione w ciągu roku, wyłącznie z nietrwałych materiałów, miały stanąć poza murami miasta i nie mogły wyglądem przypominać dotychczas stawianych Kościołów. Ograniczenia jakie miały uniemożliwić wybudowanie lub długie istnienie kościoła przyczyniły się do powstania świątyń unikatowych w skali światowej. Kościół który zwiedzamy został zbudowany w systemie szychulcowym, na planie krzyża greckiego, mierzący 44 m długości i 30,5 m wysokości. Mógł pomieścić 7 500 osób. Do wyjątkowo cennych elementów wyposażenia kościoła należą ołtarz, ambona oraz organy.
Po wyjściu ze świątyni wyruszamy na Świdnicki rynek. Spacerujemy sobie swobodnie, szukamy pamiątek dla bliskich, zajadamy lody i odpoczywamy.
Wieczorem czeka nas jeszcze jedna atrakcja, ognisko i pieczenie kiełbasek.
Sobotni poranek. Ostatni dzień naszego pobytu w Sudetach. Spakowani serdecznie żegnamy się z pracownicami Schroniska. Bardzo miło było nam usłyszeć z ich ust słowa pochwały za zachowanie całej naszej grupy.
Wyruszamy do Wałbrzycha do Muzeum Przemysłu i Techniki w Starej Kopalni.
Muzeum obejmuje najstarszy i największy zachowany zespół górniczych budowli przemysłowych pochodzących z przełomu XIX i XX wieku w Wałbrzychu. Ze względu na swoje walory zabytkowe obiekt objęty jest trwałą ochroną konserwatorską. Kompleks kopalni zawiera łaźnię, lampownię, kotłownie, warsztat mechaniczny, budynki maszyn wyciągowych, nadszybia, wieże szybów „Julia”, „Sobótka” i „Dampf”, wieżę widokową, podziemny tunel odstawy kamienia, a także budynki zakładu przeróbki mechanicznej węgla, składającej się z pełnego ciągu technologicznego: sortowni, płuczki i flotacji. Narracja wystawy oparta jest na dniu pracy górnika, specyfice i pracy w kopalni. Trasa zwiedzania obejmuje również wyjątkowe, zabytkowe elektryczne maszyny wyciągowe szybu „Julia” z 1911 r. i szybu „Sobótka„ z 1912 r. wraz z przetwornicami prądu zmiennego na stały, eksploatowane aż do likwidacji kopalni. Ekspozycja to także kopalniane warsztaty mechaniczne z wyposażeniem (hala tokarek, frezarek oraz kuźnia). Część wystaw ma charakter multimedialny. W Starej Kopalni znajduje się także plenerowa wystawa elementów zabytkowych maszyn górniczych i podziemna trasa turystyczna.
Na koniec został jeszcze tradycyjny już punkt programu tj. spacer po tamie w Lubachowie. Jest to wybudowana w 1914–17 kamienna konstrukcja zapobiegająca licznym powodziom na tym terenie. Wskutek jej wybudowania powstało Jezioro Bystrzyckie. Podchodzimy do budowli od czoła. Ta 44 metrowa i długa na 230 metrów kamienna konstrukcja onieśmiela nas wielkością. Docieramy na szczyt. Po dłuższej chwili podziwu wspinamy się po zboczu, by dotrzeć na szczyt kamiennego monumentu tamy. Przechadzamy się po jej koronie robiąc ostatnie już zdjęcia.
To już koniec atrakcji. Czas powrotu do Bochni i stęsknionych rodziców. Za rok znów odwiedzimy tę cudowną krainę. (mtom)