PublicznaSzkoła Podstawowa nr 5im. Jana Matejkiw Bochni
Zielona Szkoła w Ustroniu Morskim była bardzo fajna, więc postanowiłam o niej napisać.
O 19.30 w niedzielę — 4 czerwca mieliśmy wyjechać, jednak kiedy już mieliśmy ruszać okazało się, że nie ma kilku osób m.in. Weroniki, Zofii, Szymona i higienistki. Oczywiście, wszyscy się w końcu zjawili. Kiedy były już wszystkie osoby króciutko przemówił dyrektor a potem wyruszyliśmy. Rodzice biegli za nami przez jakieś pięć sekund, a potem widziałam tylko jak z parkingu przy ZUS–ie wyjeżdżają samochody...
Na miejscu byliśmy następnego dnia ok. godziny 7.30. Pani powiedziała nam, że mamy się rozpakować, rozgościć, doprowadzić do porządku i wyjść przed budynek, żeby pójść na śniadanie. Budynek, w którym mieliśmy stołówkę był naprzeciwko „Gacka”, czyli hotelu, w którym spaliśmy. Po śniadaniu poszliśmy do swoich pokoi aby przebrać się w stroje kąpielowe, ponieważ mieliśmy pójść na plażę. Niby mieliśmy się tylko przywitać z morzem i chwilę pobawić, ale byliśmy tam aż trzy godziny! Potem poszliśmy prosto na obiad na 13.30. Na obiad były gołąbki z ziemniakami! Potem dowiedziałam się od Oliwiera, że tutaj się tak je, że prawie do wszystkiego są ziemniaki.
Następnego dnia mieliśmy pojechać do Kołobrzegu. Zwiedziliśmy latarnię morską, popłynęliśmy statkiem „Pirat” i jeszcze byliśmy w muzeum minerałów. Było super. Na obiad dotarliśmy o godzinie 15.30. Byłam bardzo głodna! Na obiad były naleśniki z serem (pyyycha).
Na następny dzień mieliśmy taki „luźny dzień”, więc wybraliśmy się do miasta — najpierw na pocztę, żeby wysłać pocztówki, a potem mogliśmy kupić sobie pamiątki. Kiedy się obudziłam doszły mnie słuchy, że pojedziemy do Western Parku Zieleniewo! To jest taki park, w którym są atrakcje dotyczące głównie Indian i kowbojów. Było bardzo fajnie!
W sobotę, czyli przedostatniego dnia na Zielonej Szkole, mieliśmy pojechać do ogrodów tematycznych, a następnie do ogrodu z labiryntami. Ogrody tematyczne, to takie różne ogrody podzielone na różne tematy. Najbardziej podobał mi się ogród francuski. W nim wszystko było takie symetryczne. Był tam też taki mały „labirynt” i on był taki ładny! Ah,marzenie!
Na następny dzień obudziłam się cała w paście do zębów i uświadomiłam sobie, że była Zielona Noc! Musiałam się cała umyć! Moje koleżanki zresztą też... Potem pojechaliśmy ciuchcią do Gąsek, a kiedy wróciliśmy i zjedliśmy kolację, wsiedliśmy do autobusu. Bo to był już ostatni dzień i trzeba było wracać do domu.
Jechaliśmy całą noc! Na miejscu byliśmy o godzinie 6.25.
Bardzo podobała mi się Zielona Szkoła i nie mogę się doczekać aż tam wrócę w szóstej klasie!!!(Julia z kl. 3„a”)
Bochnia, 13 czerwca 2017 r.
>> Wstecz | >> Dalej | Strona Główna | Kontakt |